czwartek, 10 grudnia 2009

...zobaczę się dzisiaj z Wrednym. Wiedziałam, że nie wytrzymam do soboty. Niekonsekwencja, ale przede wszystkim z jego strony, bo on mi to dzisiejsze spotkanie zaproponował. Z mojej też, żeby nie było. Nie mogło być takiej siły, żebym się na to nie zgodziła albo coś. Jakoś dziwnie mi to brzmi - odmowa spotkania z Nim. Wulgarnie nawet. Trochę.

Jakoś dziwnie po prostu zależy mi na tym człowieku. Jakoś tak dziwnie nie mogę się bez Niego obyć. Przeżyć normalnego dnia, w którym rytm wyznaczają mi rutyniczne już czynności - pobudka o 5.58, kawa, siku, śniadanie, mycie, ubieranie, sprint na autobus, zajęcia, czasem ich olewanie, powrót, spanko. To wszystko 'zwykłe', nabiera jakby 'niezwykłości', reguluje się, przewartościowuje i nabiera nowego znaczenia, bo mam się zobaczyć z Nim, więc muszę zrobić to wszystko, żeby w pełni świadomości i braku sił (!) cieszyć się Nim, tak pięknie zupełnie, tak pięknie rzeczywiście.

Raaju, jakie to dziwne...

piątek, 27 listopada 2009

Mam okazję do pisania, więc piszę, ale jeszcze nie bardzo wiem, co chcę dzisiaj napisać. Jakaś chwilowa próżnia zastąpiła mi mózg.

Ogólnie i oględnie, to chyba jednak coś dla mnie znaczy. Hahaha, źle powiedziane - znaczy, i to nawet dużo. Bardzo. Dużo. Więc czemu mi tak trudno? Czemu? To jest akurat bardzo proste. Bo nie potrafię się zmusić do działania, do wzajemnego bytowania w takich okolicznościach... Nie, też źle - nie potrafię się PRZYZWYCZAIĆ, boję się, że to tylko sen, że to jakaś cholerna maska, że los znowu wyskoczy jak królik z kapelusza i wykrzyknie te swoje okrutne: "Fuckin' Surprise!". Że znowu będę się chwytać Nadziei jak tonący brzytwy, a ona znowu mnie zawiedzie.

Jest dobrze. Naprawdę dobrze i nie chcę niczego zepsuć. Nie potrafię bez Niego wytrzymać dnia, nie mówiąc w ogóle o tygodniu. Denerwuję się, gdy mi nie odpisuje. Denerwuję się, gdy Go tu nie ma. Dlaczego więc się boję? Skoro wiem, mam taką dziwną pewność, że zawsze tu będzie...?

Będę wmawiać sobie, że nie wiem, dlatego że tak łatwiej. Łatwiej mi znieść świadomość, będąc (albo lepiej: udając) nieświadomą.

czwartek, 26 listopada 2009

take myself control.

...a tak w ogóle, to tak, jakby mnie tu dawno nie było, co? I nie czuję się z tym jakoś specjalnie źle, ale dobrze też nie. Nijak właściwie. Chciałoby się powiedzieć, że zatraciłam gdzieś jakiś zmysł, którym świetnie wyczuwałam takie analogie między osobami, sytuacjami oraz napięcie emocjonalne, które temu wszystkiemu towarzyszyło (taki przewodnik niewidomego, jakaś śmieszna fantasmagoria...). Hm. Od nowa? Wszystko? Teraz, zaraz, JUŻ? Nieeeee. Nie... Nie czas na to. Trzeba poczuć jeszcze grozę tamtych chwil, ten cichy smutek niezmienne towarzyszący tej wielkiej radości; to uczucie gdy wiesz, że i tak za chwilę coś się skończy, ale nie tylko - coś się Zdefiniuje. I pomyśl sobie, że, jakie to jest piękne! to się dzieje na Twoich oczach. Możesz tego posmakować... Tak.
Dokładnie tak.

czwartek, 13 sierpnia 2009

Jest coś dziwnie niebezpiecznego w tej znajomości. Niby trochę się znamy, niby trochę się spotykamy, niby trochę się lubimy... Gdyby nie... gdyby nie ten jeden Aspekt. No nic. Takie ja mam zajebiste szczęście ^^
Mam już gdzie mieszkać na studiach, fajna miejscówka, żebym tylko jeszcze laptopa skołowała, byłoby naprawdę świetnie, ale zobaczymy. Może jakoś coś się uda.
Nie mam weny na pisanie :p

sobota, 8 sierpnia 2009

Ha, myślę, że to już zbliżył się trochę ten etap, w którym mogę sobie powiedzieć, że naprawdę go olewam. Wkurzam się, gdy ktoś o nim mówi, ale nic więcej i to chyba już dobrze się dzieje... :)

No a poza tym to w środę albo we wtorek wypad do W-wy i powrót w środę we nocy ^^ Industrialek siedzi w lewym uchu, a w wardze po prawej stronie kulka, potem jak się zagoi będzie piękna podkóweczka ^^

Szwendam się, troszeczkę. Tak naprawdę troszeczkę sama :)

środa, 29 lipca 2009

Mija kolejny tydzień, w którym próbuję, już prawie skutecznie, przyzwyczaić się do nieobecności. Mam teraz kłopoty natury materialnej, ale jak zwykle wybrnę, bo muszę ;) Dam radę. Jakoś.

Wczoraj wyszłam przewietrzyć mózgownicę. Szum wody jak zwykle pomógł oczyścić mi myśli i skierować je na, no, może nie nowe, ale takie 'odświeżone tory'. No i miałam łazić sama, ale wracając do domu spotkałam M. Może i lepiej, powspominałam sobie pewne miejsca i osobę, już bez bólu i łez. Już tak prawie obiektywnie... :) To chyba raczej dobrze o mnie świadczy, że potrafię mu wybaczyć, prawda??? Złość czasem wraca, przybiera na sile, ale mu wybaczam. Biblijne 77 razy. Tylko chciałabym jeszcze jedno, jedną, ale kolejną niespełnioną prośbę - chciałabym o tym wszystkim porozmawiać. Z nim.

No ale chyba nic z tego. Przynajmniej na razie. Przynajmniej nie jestem, ale tylko bywam, na niego zła.


Ufam. Przyszłości trochę się boję.

Pozdrowienia dla M. mieszkającego w Ł. :)

poniedziałek, 20 lipca 2009

Wywaliłam jego namber z gadu, przynajmniej nie będę się denerwować oglądając opisy i nie będzie kusić, żeby poczytać archiwum, bolało by jeszcze gorzej.

B. intensywny tydzień to był. Codziennie wracałam do domu nie wcześniej niż około północy, około pierwszej kładłam się spać, żeby rano znowu zwlec się z łóżka do pracy, wypełniać powierzone mi zadania i dotrzymywać obietnic. Tym się chyba właśnie różnimy - starałam się być słowna i myślę, że byłam w stosunku do niego fair. No a on, niestety, olał to, że ja też mogłabym coś czuć. Gorycz minionego czasu. Wolałabym, żebyśmy nigdy się nie poznali i dalej mijali się jak znani sobie z widzenia ludzie, ale również zupełnie sobie obcy. Gorzka lekcja - nie mieszać 'interesów' z uczuciami. Nigdy więcej.
Na błędach się człowiek uczy.
Chuju muju dzikie węże.

Dzięki Bogu są ludzie, którym na mnie zależy ;*

Nawet nie zdają sobie sprawy, jak mi na nich zależy...

Kochani moi... ;*
Może ktoś jest w stanie mi powiedzieć, dlaczego to dalej tak cholernie boli...? :(

niedziela, 19 lipca 2009

No to ba, żem godna :D

niedziela, 12 lipca 2009

Jutro chwila prawdy nadejdzie. Dowiem się, czym godna noszenia miana Studentki

poniedziałek, 6 lipca 2009

Jest kimś, od kogo się uzależniłam. Bo potrafię dawać sobie złudzenia, wmawiać sobie, że mnie nie obchodzi, że mam go gdzieś, że jest dupkiem... Cholerne mrzonki. Ale nic na siłę. Nic nie robić na siłę. Nie narzucać się. Znosić to jakoś. Jak zwykle. W milczeniu. Ciszy. Moje przyjaciółki.

Ale obrałam sobie nową trasę. Nowy, zupełnie nowy kierunek. Bo On nigdy nie zawodzi. Nie tak, jak ludzie.

Czas. Nie znamy dnia ani godziny.

Blisko.

środa, 1 lipca 2009

Kuźwa, już dawno nie było tak zajebiście!!! :D Maturka? Genialnie, jestem niesamowicie zadowolona, na wyjeździe bardzo odpoczęłam psychicznie, po prostu kocham tam przyjeżdżać, spokój, ludzie, atmosfera no i przede wszystkim to, że wszyściuteńko zostawiam za sobą, tutaj w S. Powoli, ale skutecznie, odzwyczajam się od Wiadomo Kogo, latam po bankach, urzędach, do pracy i nie mam prawie na nic czasu :) Czemu się cieszę z tego powodu? Bo nie cierpię bezczynności. Oczywiście mam patent na Lenia, ale nie lubię nic zupełnie nie robić, to nudne xxD Oszszszsz ludzie, jest ZAJEBIŚCIE!!! :D

Oczywiście ukochany System Of A Down :))))))

sobota, 27 czerwca 2009

Bardzo się cieszę, że tu jestem, z dwóch powodów:
1. Naprawdę dawno mnie tu nie było,
no i ten chyba prawie najważniejszy ^^:
2. Będę śpiewać "Ave Maryja" (tylko w polskiej wersji) na ślubie brata ciotecznego!!!!!! :D Taki zaszczyt mnie, żeby nie powiedzieć kolokwialnie, dotknął :p :D Jupi, jupi, JUPI!!!!!!!! :D

A on? Olać :D

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Nie mam już siły. Na nic. Znowu płakałam, a miałam nie płakać. Dzisiaj nie mam siły nawet na to. Padam z nóg. Psychicznie i fizycznie. Sram na wszystko. Mam już dość. Dobrze, że przynajmniej mam ten staż, dostałabym pierdolca.

niedziela, 21 czerwca 2009

Jaki śmieszny dzień był wczoraj. Taki cholernie przewrócony. No ale, dzięki Bogu, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :D Działo się w każdym razie. Mam wielką, przeogromną ochotę pogadać z pewną osobą na pewne tematy i pewnie to zrobię, nawet zaraz. Trzeba zawczasu wyjaśniać męczące nas kwestie, bo inaczej zeżrą jak ślimaki sałatę :p Już wystarczająco długo zżerały. Za długo. No i muszę się umówić na jedną wizytę, ale pójdę na nią tak, jak półtora roku temu - z ŻiŻejem Czarna S. Może nie wyjaśniło to zbyt wiele, ale na pewno uspokoiło. Potrzebuję tego, bo już sama momentami nie wiem, czemu mam ufać - przeczuciom czy religii. Taaaa, jak to pięknie nazwałam - 'przeczuciom'. Żeby to było takie proste, jak brzmi...
Już niedługo miną trzy miesiące. Zaciekawienie, śmiech, ogromna radość, że to nareszcie, że w końcu, niepokój, łzy, rozczarowanie, obojętność, przebłyski i króciutkie powroty... To są ostatnie prawie trzy miesiące. W tak, zdawałoby się, krótkim odstępie czasu tyle uczuć naraz. No, przesadziłam, nie naraz, ale przytłaczały swoją intensywnością i barwą. Po kolei rozbijały mnie na cząstki. A teraz ta obojętność, apatia... Próbuję się poskładać i gdy wydaje mi się, że to już, że jeszcze chwilka, to zaraz Udowadnia mi, że jednak nie. Dziwne sploty wydarzeń i okoliczności. Wolałabym, żeby wtedy Milczał. Żeby to się zdarzyło później albo wcale. Ale jest rzecz, która całe życie będzie mi o Tym przypominać. Czyli ogólnie i na starcie kij z zapomnienia. Kij. Po prostu.

Zastanawiam się czasem, czy tylko ja to wszystko tak emocjonalnie odbieram. Czy czasem też się Zastanawia. Czy to, co Robi teraz, Robi celowo. Był czas na milczenie, był czas na słowa, był czas na Coś. Tak. Pisane przez wielke 'C'. Znowu nastał czas na milczenie. Jak mam się w Tym, do cholery, odnaleźć?! Nie mam pojęcia. Jak stwierdził kiedyś K.: "W życiu pewna jest tylko śmierć, to, że chce się spać i podatki". W sumie podatki to rzecz względna, bo, bardzo abstrakcyjnie do tego podchodząc, możnaby je znieść, ale z resztą się zgadzam.
Uaaa, jakżem się rozpisała! xD Ale już mi lepiej. Zdecydowanie :) Musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. W każdym razie motto od wczoraj (xxD) i na najbliższy czas brzmi: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Naprawdę się działo xxD



Dzisiaj Zlot ŻiŻejów. Już się doczekać nie mogę, upi, upi!

czwartek, 18 czerwca 2009

Nie ma co się łamać i przejmować :) W sobotę tup tup to work, dzisiaj żubrówka session, żyć nie umierać :D

niedziela, 14 czerwca 2009

Pada deszcz, tak już było wczoraj... Chyba wszyscy znają tą piosenkę, więc nie muszę przypominać autora jej słów. Jest jak najbardziej aktualna na tą mokrą, szarą, no i niestety, czerwcową pogodę. Jakoś tak inaczej, nawet w serduchu, jak jest słońce. Cieplej nie tylko na zewnątrz. W sumie to nie mam nic przeciwko deszczowi, co więcej - lubię deszcz, bo jest ożywczy, wnosi świeżość, coś takiego rześkiego do otoczenia. Chemik powie, że mieszankę tlenu, ozonu i azotu (wybaczcie, jeśli się mylę), poeta, że to łzy Boga albo oczyszczenie, a ja mówię, że jest po prostu ożywczy. Chociaż fakt faktem, że jest też oczyszczający.
Znowu mam dziwne sny. Tak, jakby sam proces 'śnienia' znowu się we mnie obudził po długim okresie letargu. Wiem, brzmi conajmniej dziwnie - uśpiony sen, ale tak to chyba właśnie jest, bo bardzo długo, przez naprawdę dłuuuuuuuuuugi okres czasu nie śniło mi się prawie nic, a jeśli się śniło, to tego nie pamiętałam, zapominałam zaraz po obudzeniu. Teraz, w sensie od jakiegoś czasu śnię świadomie - pamiętam, co mi się śniło, bo to w jakiś pośredni sposób odnosi się do rzeczywistości. Zresztą, jak może się odnieść bezpośrednio? Fakt, jest odpowiedzią na pragnienia, dziwnie je komponuje, ale nie wywiera bezpośredniego nacisku na rzeczywistość, sposób zachowania się. Bezpośrednio nie, wpływa pośrednio, jednak skutecznie. Nie ulega wątpliwości jednak, że lubię te sny. Marna namiastka rzeczywistości, ale mam potem nad czym rozmyślać. Póki myślę, to jestem, prawda? A może nie? Może póki jestem, to myślę? Kwestia do rozważań.
A on...? Nie wiem sama. Raz jest w porządku, raz chyba sam do końca nie wie, co się dzieje.


Na dzisiaj Placebo "Sleeping With Ghosts" i "Passive Agressive".
Bo tak wyśniłam.

piątek, 12 czerwca 2009

Poradzę sobie.
Zawsze sobie jakoś daję radę.
Wolę nic nie mówić, niż mówić o niczym. Wolę nie myśleć, niż myśleć o Tobie. Wolę nic nie czuć, niż czuć coś do Ciebie. Wolę nic nie pamiętać.

Chcę na chwilę zniknąć. Na dłuższą chwilę.

Już niedługo do pracy. Dam radę... :)

czwartek, 11 czerwca 2009

Źle. A nawet bardzo... Ale jakoś się zbieram, dochodzę do siebie. Nie mam pojęcia, czemu ja wierzę tym wszystkim dupkom? Czemu? Bezdenna głupota. Tfu. Bardziej bezdenna, nieograniczona naiwność... Chciałabym tylko się dowiedzieć, po co to wszystko było? Dla żartu? Dla rozrywki? Nie jestem żadnym pierdolonym meblem, a zostałam tak potraktowana... Tylko tyle chciałabym wiedzieć: DLACZEGO? PO CO? JAKI TO MIAŁO CEL?


Dzisiaj zlot ŻiŻejów. A za tydzień w sobotę do pracy. Myślenie o tym jakoś mnie przywraca do pionu.

Na dzisiaj nie wiem, co. Pewnie dalej ukochany SOAD "Bounce" i "Sugar".

wtorek, 9 czerwca 2009

Zamierzam troszkę pozmieniać. Siebie.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Przepraszam bardzo, mam pytanie. Czy to, co jest za oknem, to jest, do cholery czerwiec?! Bo mam mnóstwo wątpliwości :F SŁOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOŃŃŃŃŃŃŃCA!


Od wczoraj Slipknot "Duality".

piątek, 5 czerwca 2009

Jestem w domku od wczoraj. Zmęczona jakaś. Zawsze jak mam wstać z budzikiem, to mi się świetnie śpi. Chamstwo się szerzy normalnie -.- Staż zaczynam 20 czerwca ;) Wypada w sobotę, ale kij tam.
Nowy będzie może jutro, jak dobrze pójdzie ^^ A jak nie, to pewnie w niedzielę albo w przyszłym tygodniu. Też dobrze :) Zastanawiam się jeszcze nad stopą. Lewą. Pewnie i tak zrobię xp ;)

Tylko mnie nie zaciukajcie xD


Na dzisiaj System Of A Down "Innervision" i standardowo ostatnio RDJ2 "Smoke and Mirrors".

środa, 3 czerwca 2009

Ha, i znowu piszę z S. Nie lubię tu przyjeżdżać z jednego tylko względu: dopadają mnie myśli, które na ogół zakopuję głęboko w podświadomość i wyłażą, gdy tylko zostanę sama. Raz wiem na pewno, raz znowu się tylko domyślam, a czasem myślę, że to mi się tylko śniło. Nie wiem, kurwa.

Wracam jutro rano.

I chyba tuptamy do kina.

sobota, 30 maja 2009

trying my best not to forget.

Zanim zacznę staż, mam jeszcze prawie trzy tygodnie wolnego, które zamierzam maksymalnie wykorzystać na różnego rodzaju rzeczy. Nareszcie nie muszę się uczyć :D A skoro nie muszę się uczyć, to robię to, co lubię najbardziej - dużo i namiętnie się szwendam. Rzadko się zdarza, żebym sama tuptała, w 98% przypadków wyjść towarzystwa dotrzymuje mi ZM, za co dziękuję bardzo gorrrąco ;* :)
Oczywiście standardowo niewyspana, ale nie wiem, czemu. Znowu apetyt tracę, ale za bardzo się tym nie przejmuję, to pewnie tak tylko chwilowo. Wróci do normy jak mu się zachce xp Nawet nie mam ochoty oglądać tv, wczoraj tylko jakąś całkiem niezłą komedię z Eddy'm Murphy obejrzałam. Trochę się pośmiałam xD W sumie to tak twórczo nawet, gdyby nie te latanie po urzędach, ale, niestety, bywa itak. Jeszcze za tydzień, o zgrozo!

Miałam dzisiaj strasznie dziwny sen. Nawet nie chce mi się go opowiadać, więc tego nie zrobię ^^
Spadam przątać. Potem znowu się trochę poszwendam.

Na dzisiaj Placebo "Special Needs" i System Of A Down "Hypnotize". Nara.

wtorek, 26 maja 2009

Dostałam staż, z angola wynik więcej niż zadowalający :) Aż żyć się chce! :D

poniedziałek, 25 maja 2009

farewell the ashtray girl

Bardzo maturalnie jeszcze jutro. Dzisiaj to była czysta masakra, ale się cieszę, że zdałam. Angol powinien już pójść lepiej... ^^ Ha, no i w ciągu trzech dni się rozstrzygnie to, czy dostanę wymarzony staż, czy też nie, ale jestem dobrej myśli. Zaczęłabym już w Dzień Bachura ^^Swoją drogą, ciekawe jak w tymże roku obejdę ten jakże ważny dla polskich i ogólnie all over the world dzieciuków dzień :P Rudzielca nie ma, Esz nie chcę wyciągać już ze szkoły, niech się uczy, Dziecię drogie. Ot, dylemaNt. Iii tam. Jakoś. Spędzę.
No i swędzi mnie ta cholera na żebrach, ale się nie poddaję i nie drapię, trzeba przezwyciężać swoje słabości, o! Ale jakaż piękna będzie, ooo... Już niedługo :)

Na dzisiaj? Chyba powrót do ukochanego "This Picture" Placebo. I szczęścia. Powodzenia na maturce już ostatniej.

sobota, 23 maja 2009

Kiedy idzie nowy początek.

:)

czwartek, 21 maja 2009

W radiu The Notwist "Gloomy Planets", a ja odpoczywam. Myślami i nóżętami moimi, ponieważ iż dlatego że dzisiaj rejestrowałam się w PUPie (no skrót taki, hello) i się trochę nałaziłam. Ale ja kocham się szwendać, więc kapkę odpocznę i wieczorkiem idę się szwendać dalej :D No i dzisiaj jakoś już lepiej. Tylko niedospana jestem, tak dobrze się spało, a musiałam wstać z tym cholernym budzikiem -.- Bywa itak. Ha, i nie przypuszczałam, że mogę być Miszczem Miszcza! ;D


A Place To Bury Strangers "Missing you" polecam na dzisiaj ;)

wtorek, 19 maja 2009

Uczę się naprawiać.

Na początek siebie. Tylko nie wiem, czy sama zdołam. A wiem, że, tak prawdę powiedziawszy, to tylko ja sama mogę sobie pomóc.

Szlag...

poniedziałek, 18 maja 2009

Mówią, że najgorsza prawda jest lepsza od najsłodszego kłamstwa. Mylą się. Wolałabym kłamać. Ale nie mogę...

niedziela, 17 maja 2009

Nie wiem nawet, co napisać... Chyba tylko, że dobrze mi z Tobą było i na pewno zasługujesz na kogoś lepszego niż ja... ;*

piątek, 15 maja 2009

Dzisiaj wybitnie wyjątkowo mam twórczy hiumor ^^ W sumie od wczoraj mie się taki utrzymuje i chwała Bogu! Niech będzie za to. Co oznacza twórczy? Że nawet jak jestem zła albo zmulona, to i tak w krótkim odstępie czasu odzyskuję moją równoważną równowagę. Czyli, tak względnie, to mam dobry humor :)

I mniej włosa na głowie xP

środa, 13 maja 2009

Error.

Błąd of the mózg. Mówiłam, że myślenie nie wychodzi mi na dobre. Zwoje mózgowe zaplotły mi się w taki kołtun, że już nic kompletnie nie mogę wykminić. Mam chęć zalać się czymś, ale tego nie zrobię. Człowiek na kacu jest o wiele trzeźwiejszy.
Poszwendam się. To zawsze pomaga :)

Na dzisiaj "Peephole" SOADu.

P.S. Już za kilka godzin będę w Suw.

wtorek, 12 maja 2009

Dzisiaj już nie płaczę. Jakoś sobie radę dam :) Ale decyzji nie zmienię, nieważne, jakie miałaby konsekwencje...
Na razie spadam, wygląda na to, że będzie burza...

niedziela, 10 maja 2009

Już nawet nie kontroluję łez. Niech płyną, płyną, płyną... Dzisiaj miało byc dobrze, a jest jeszcze gorzej... Przynajmniej podjęłam konkretną decyzję, kij, że wywróci totalnie do góry nogami nie tylko moje życie. A znając moje szczęście, to pewnie tylko moje. Nie, moje życie będzie takie samo, jak dużo wcześniej.
Dam radę jakoś przez te kilka miesięcy. Przecież w październiku zaczynam nowy etap życia... :(

sobota, 9 maja 2009

I can't explain it
I feel it often
everytime I see her face
but the way you treat her
fills me with rage and I
want to tear apart the place

The White Stripes "Truth doesn't make a noise"

Chciałabym wiedzieć, co mam robić... Nie mam apetytu. Nie mogę spać. Nie mogę myśleć. A przynajmniej nie o codziennych pierdołach...

Czyżby...?

piątek, 8 maja 2009

Farewell the ashtray girl
Angelic fruit cake
Beware this troubled world
Control your intake
Goodbye to open sores
Goodbye and furthermore
you know we miss her
we miss her picture

Placebo "This Picture".


Na dzisiaj to. I chyba nic innego. W ogóle nie mam pojęcia, co robić, jak robić, czy robić... Coś się we mnie budzi. Coś zupełnie nowego... nie, to już było, ale budzi się na nowo. Tak, jakby chciało mi powiedzieć, że nie będzie odwrotu od tego, co muszę zrobić. Nikt mi nie kazał. Ten przymus wewnętrzny jest większy niż jakikolwiek odgórny nacisk, niż jakakolwiek zewnętrzna presja... Chciałabym móc już teraz krzyknąć: Nareszcie, czy to jest już to?!, ale jeszcze nie mogę, bo nie wiem... Za dużo rzeczy nie wiem, a im bardziej próbuję, im więcej chcę wiedzieć, tym wiem jeszcze mniej. A może mi to się tylko wydaje...? NIE WIEM, DO CHOLERY, NIE WIEM!!!

Głupia jestem... Wiem, co mam zrobić, ale nie mam odwagi sobie powiedzieć, że MUSZĘ to uczynić. Nie mam też odwagi, żeby to zrobić. Ale MUSZĘ. Wiem, że muszę. Chociaż tego jestem pewna. Chociaż to wydaje się być pewne. Chociaż to.

Wcale nie będzie łatwo... Ale co by to dało, gdyby wszystko w życiu było proste i nieskomplikowane? Nie byłoby po co żyć.

Szlag.

poniedziałek, 4 maja 2009

what's in your head...?

Już w porządku. Szlag mnie na razie opuścił.

Dzisiaj pisałam polak. Nawet spoko mi poszło, z tego, co oblookałam, to chyba tylko dwa zadania położyłam na łopaty. Ciekawe jak poszła mi praca, chyba już trochę gorzej... :/ Zobaczymy 30 czerwca :P

Oooo, za dużo mi w głowie się miesza...

Na dzisiaj The Cranberries "Zombie". Kropka.

niedziela, 3 maja 2009

Doczekałam się. Szlag mnie trafił.

sobota, 2 maja 2009

Too much niepisania robi ze mnie analfabetkę i frustratkę. No owszem, może trochę... troszeczkę? Dobra, ogólnie przesadzam, ale czasem strasznie brakuje mi tej pisanej paplaniny. Porządkuje mi myśli. No fakt, może nie widać tego po sposobie, jakim piszę. Wiem, że skoro to się dzieje spontanicznie, to i tak wychodzi. Wkrada się pewien chaos, którego, niestety, nie potrafię zniwelować. Iiii tam. Chaos, który porządkuje. To dlatego pewnie tak nie lubiłam, gdy Mutter sprzątała w moim pokoju, bo, owszem, było sterylnie czysto, ale potem nie mogłam niczego znaleźć ;D Taaa, każdy ma jakieś swoje dziwactwo. Ale jeśli chodzi o bałagan w pokoju, to to nigdy nie był bałagan. To był zawsze tylko artystyczny nieład xD

Kończę. Na dzisiaj nie wiem co ;)

niedziela, 26 kwietnia 2009

Osz ludzie, co za szczęście - koniec roku szkolnego był w tenże miniony piątek, JUPI!!! :D Tja, tylko że za tydzień maturka. Ale to w sumie nareszcie, ponieważ iż dlatego że w końcu przeżyję stres, który mam przeżyć i będę go miała z głowy, o! Nie bardzo chce mi się teraz pisać, więc napiszę coś może później :P

Na dzisiaj nie wiem co, pewnie tradycyjnie ostatnio, Placebo.

niedziela, 19 kwietnia 2009

Jestem zmęczona. Albo mam PMS. Albo szlag mnie w końcu trafił, bo już tyle razy mówiłam, że mnie trafi, to może się spełniło. Nie wiem. Dziwnie. Smutno. Apatycznie. To, co się dzieje w mojej głowie, dla mnie samej pozostaje nieodgadnione. Bo znajdując odpowiedź, zaraz ją gubię i wpadam w drugą próżnię. Albo po prostu znam odpowiedź, ale boję się ją uznać, wypowiedzieć głośno pełnym, mocnym głosem tak, aby nareszcie przyjąć ją w otchłanie świadomości. Żeby znów nie uleciała w przestrzeń, żeby znowu nie rozbiła się o rzeczywistość. Żeby rzeczywistość jej nie pochłonęła. Jestem w matni.

Na dzisiaj? Tylko The White Stripes "Truth doesn't make a noise".

sobota, 18 kwietnia 2009

Zawirowania.

To, co się dzieje w mojej głowie. I nie tylko w głowie.

Zaprzeczam, żeby za chwilę potwierdzić. Potwierdzam, żeby jednak zaprzeczyć.

Szamoczę się w tej cholernej plątaninie.

No i to fundamentalne pytanie- gdzie, do cholery, mam iść? I nie chodzi tu bynajmniej o pójście do sklepu po bułki.

Myśl cholernie zamotana w zwojach mózgowych. Czysty fuckin' shit.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Gorączka Wsiąt Wielkanocnych już właściwie minęła. Tylko czekać, aż mnie zmoczą, bo ja w tym roku wody na nikogo nie leję. Jak w poprzednim i poprzedniejszym roku. Tjaaa... Jakiś posrany sen dzisiaj miałam - latałam (czyli będzie coś dobrego, bo zawsze jak mi się śni , że latam, to wydarza się coś dobrego :))), no i poza tym od kogoś uciekałam pociągem, jakoś mnie te pociągi tak prześladowały w tym śnie. Iiii tam.

Happy Easter, people :P :D

sobota, 11 kwietnia 2009

Easter Night Fever.

Rudzielcu mój drogi, chociaż z grzeczności mogłabyś zaprzeczyć!!! Skandal! xDD Ale bardzo się cieszę, że jesteś :D Straszniasto dawno żeśmy się, kumy, nie widziały. No wiem, wiem, to chyba tym bardziej powinnyśmy iść, żeby się porządnie odsiarczyć, hm, przejęzyczenie, odstresować xxD

Znalazłam chwilkę pomiędzy robieniem rybki po grecku, a smażeniem kotletów i piszę. Nogi mi już w tyłek włażą. Wczoraj poznałam nową właściwość mojej kochanej Mutti - w bazarowym tłumie ta kobieta potrafi pruć przed siebie jak żaglowiec! Coś pięknego! Ale tylko wtedy, gdy chociaż chwilkę na mnie poczeka, bo latałam za nią z wywalonym jęzorem jak dziki osiEł ;D Dzisiaj nie kładę się spać, to jeden z niewielu dni w roku, w którym nie śpię całą dobę. A dlaczego? No właśnie dlatego, że idę na mszę nocną. Lubię te nocne msze, tylko że zazwyczaj włącza mie siem taki cholerny Śpioch po całym dniu cholernie ciężkiej zapierdówki w kuchni. Ale w przyszłe Wsięta ustalmy jedno - każdy zje tyle, ile sam wyprodukuje. Czyli wyszłoby na to, że tylko ja, Mutti i Gnom miałybyśmy monopol na żarełko, heheheheheheheh ^^

Oczywiście kontynuacja wielkiej, niezmierzonej i ogromnej, wszechpotężnej jak Atlantik Ołszyn fascynacji Placebo :D No i nie mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy, Psycholu ;***

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Zmęczona, zmęczona i jeszcze raz zmęczona... Ale szczęśliwa, bo weekend udał się bardzo, bardzo, bardzo :D W sobotę była impreza u Kota, na którą poszłam z Emilsonem (która twierdziła, że sama nie pójdzie ^^). Bardzo mi się podobało i żałuję, że jak ten cieć malinowy z Dworca Centralnego musiałam iść nach Hause wcześniej -.- Ale było naprawdę wsietnie :D A w niedzielę rano byłam z E. u babci, a potem z H. ;* ^^

Dzisiaj zebranie. Nie będzie źle - wszystko usprawiedliwione i nie mam żadnej pałki na koniec, co w klasie maturalnej byłoby totalną głupotą.

Mięśnie mnie bolą.

No i ogromniasta fascynacja Placebo, a szczególnie piosenka "Every you, every me".

piątek, 3 kwietnia 2009

Kilka planów na dzisiaj i tylko mieć nadzieję, że wszystkie wypalą :D
Przepiękne słońce dzisiaj wyszło, by ogrzać w końcu i opalić nasze bladziuchne lica po tej długiej i niekończącej się zimie :D Aż założyłam dzisiaj moją ulubioną sukienkę w kolorze niebieskiego atramentu (w takich chwilach można szczerze powiedzieć, że jestem autentyczną Atramentową Damą xD). Chętnie wyszłabym na jakiści szpaciren, ale mam jeszcze troszkę do zrobienia w domu, poza tym, WoS... Jak już zaczęłam się uczyć, to chyba raczej na całego, nie? Muszę mieć te 30%, bo i tak najważniejszy jest polski. A z polaka dostałam robotę do domu - do zrobienia i przećwiczenia teksty do czytania ze zrozumieniem. Mam z nimi kłopoty trochę, tylko nie wiem, na czym dokładnie mój problem z nimi polega - czy na tym, że ich nie rozumiem, czy też na tym, że nie rozumiem pytań, czy znowuż na tym, że nie potrafię trafić w ten cholerny klucz?! Bo zazwyczaj zrobię 6 zadań na 10. Tak było w 100% przypadków, w jakich robiłam te czytanie. Echchch... Polecam gorrrąco do obejrzenia na youtube dzień z RZycia przeciętnego licealisty, czyli "Piątek" :D

Zaspałam dzisiaj haniebnie. Wprawdzie wstałam o 6.20, ale to dla mnie zabójcza godzina i gdyby ojciec nas nie podwiózł do szkoły, to pewnie znowu słyszałabym wymówki faceta z angola. Albo by zadzwonił, w końcu ma mój numer -.- A z angola na razie wychodzi mi dst. Może nareszcie, na koniec trzeciej klasy wstawi mi tą wyśnioną, wymarzoną czwórkę??? Na razie to dla mnie myśl abstrakcyjna.
Czemu aż tyle miejsca poświęcam szkole...?

W środę będzie miesięcznica ^^

Na dzisiaj nie wiem co. A, znowu The Cranberries "Zombie". I dwa kęsy wspomnień związanych z tą piosenką...

czwartek, 2 kwietnia 2009

Unbelievable, ale tak właśnie jest :D
Poprawiam bibliografię, uczę się z WOSu (nareszcie!) i jestem zmęczona.

Dzisiaj The White Stripes (ubóstwiam!!!) "Conquest".

poniedziałek, 30 marca 2009

We can be us, just for one day...

Chociaż jeden problem dzisiaj uleciał z głowy, ufff, cóż za ulga! :D Właściwie to nie z głowy on uleciał, ale już może mniejsza z tym xxD
Ależ mnie bolą plecy, o ludu... Jakbym nosiła z pięć worów pełnych cementu. Albo paletę z pustakami, jaju.
Fajowy był wczorajszy wieczór :D Jest nawet z niego kilka zdjątek, które, być może (oczywiście za Twoją zgodą ;***), gdzieś umieszczę. Szczególnie jedno takie bardzo mie siem podoba ^^ Ale to później.

Dzisiaj David Bowie "We Can Be Heroes".

niedziela, 29 marca 2009

Dziękuję serdecznie Kochanym Blogowiczkom za wsparcie przedmaturalne :) Przyda się na pewno, już czuję lepką dłoń stresu na swoim ramieniu, brrr... Ale wstępną bibliografię mam już zrobioną, więc jest dobrze :))) Jeszcze tylko praca i ramowy plan wypowiedzi, ale na to mam jeszcze chwilkę czasu ^^
Wracam do formy, ciepło na zewnątrz się robi, więc łażę po mieście, a dokładniej to w okolicach zalewu. Uwielbiam się szwendać :D No nie sama, oczywiście, Osobiste Rękawiczki w pogotowiu ;* ;D

Co na dzisiaj??? Nie wiem, może Guano Apes albo Nirvana :?

środa, 25 marca 2009

Jakże piękne słońce dzisiaj! :D A jakiż przymulający dzień! Myślałam, że zasnę na hiście, bo gdy czytałam książkę, to nagle literki niebezpiecznie zaczęły mi się rozmazywać ^^ Bywa. Ostatnio w ogóle jakoś tak chodzę spać z kurami (wkurzają mnie, gdy wszędzie za sobą zostawiają słomę i w dziwnych miejschach znoszą jajka xxD), bo męczę się jak ten Miron [Białoszewski] w "Mironczarni" i, w związku z tym, że się okrutnie męczę, nic mi się nie chce robić, tylko spać. Spać. Spać. Spaaa... (chrrrrrr)
Do matury dni w liczbie sztuk 37 (tak twierdzi Mucha z mojej klasy). W każdym razie należy wyrywać sobie małe conieco z głowy, okazywać wszem i wobec swoje zdenerwowanie, przejęcie, delektować się swoją własną frustracją i cieszyć się jeszcze bardziej, gdy inni się nałogowo (pewnie weszło im już to w nawyk) frustrują. Nie tędy droga, ale, niestety, i tak bywa.

DEKALOG MATURZYSTY:
1. Nie będziesz miał innych przedmiotów nad te, które zdawać na maturze masz.
2. Nie będziesz brał imienia Komisji nadaremno.
3. Pamiętaj, abyś dzień matury święcił.
4. Czcij szkołę, korepetytora i Komisję swoją.
5. Nie korzystaj z niedozwolonych pomocy.
6. Nie stresuj się.
7. Nie szukaj klucza odpowiedzi (bo to nie ma sensu).
8. Nie rób fałszywego świadectwa ukończenia szkoły.
9. Nie pożądaj tematów bliźniego swego.
10. Ani żadnej ściągi, która jego jest.

Bardzo chętnie wprowadzę jakieś ciekawe poprawki ;)

Ja też tęsknię ;***

poniedziałek, 23 marca 2009

Po kiego grzyba tak wcześnie wstałam, to mi się do tej pory we łbie nie mieści. Schowałam w plastikowej torebce, w niej się zmieściło ^^ No a wstałam po to, żeby odrobić lekcje z angola, ale nie chce mi się żadną miarą, jak w ogóle prawie nic mie siem nie chce od wczoraj. Jestem prawie non stop zmęczona i nie mam pojęcia czemu.
Dostałam wczoraj czwórę z polaka, którą można jakośtam zaliczyć jako powrót do formy sprzed lat (buhahahahhahahaha). Miałam wczoraj z Mutti rozmowę na IŚCIE BARDZO POWAŻNY TEMAT, ale naprawdę nie mam ochoty opowiadać o czym była, jak przebiegała, i tym podobne bzdety. Wystarczy, że ja i Mutter wiemy o co chodzi. W każdym razie jakoś tak mnie ten interview trochę z równowagi mojej w miarę równoważnej wytrącił.
Dzisiaj idę w końcu do lekarza z tym gardłem. Wstaję rano, okazuje się, że to cholerstwo prawie mnie przestało boleć (i TY przeciwko mnie, Brutusie?! po co ja wizytę zamówiłam???). Chociaż w sumie to nie na darmo się zapisałam - coś tam jednak jest nie tak i nawet jeśli przestaje boleć, to pójdę to sprawdzić, bo tzw. Licho nie śpi (ileż toto musi kofeiny pić, żeby tak nie spać; a może on już ją nosem wciąga??? xD).
Czas najwyższy wziąć prysznic (na plecy będzie ciężko, wezmę na taczkę), jeść, odrobić i dzisiaj zdążyć na peMPeK, bo naprawdę NIE CHCE MI SIĘ IŚĆ Z BUTA dzisiaj...

Czekam z niecierpliwością... ^^ ;***

sobota, 21 marca 2009

Minęły już dwa tygodnie, dwa wspaniałe tygodnie... :) Żałuję tylko bardzo, że tak rzadko się widzimy... Ale jak już się widzimy, jest genialnie :D Dobrze mi z Tobą... Taki sweetaśny ten wpis, ale kij tam ;*
Migdałek mnie strasznie boli od czwartku, w poniedziałek więc, wybieram się do lekarza, niech mi go wytną, odrąbią szyję albo wyrwą na żywca, niech zrobią cokolwiek, byleby nie bolał. W sumie to nie jest aż tak straszny ból jak, np. wbijanie gwoździ w ręce (?) albo coś, ale denerwuje, przeszkadza i... BOLI ;(
Około półtora miesiąca zostało do matury, Łapię się na tym, że Łapie mnie już stres przedmaturalny; mam jednak nadzieję, iż nie będzie tak źle, muszę pojechać na Opener'a w tym roku!!!

Nie wiem, jaka piosenka na dzisiaj. Jaka w ucho wpadnie :)

poniedziałek, 16 marca 2009

Nic mi się nie chce. Jestem zmęczona, mięśnie bolą wszystkie i matura niedługo. CiENszkie RZycie licealistki.
Zrobię w tym tygodniu tą cholerną prezentację z polaka i będzie spokój, szczególnie, że mam już literaturę podmiotu prawie skompletowaną .

Moje Osobiste Rękawiczki zaraz tu będą ^^ ;*

piątek, 13 marca 2009

Zmęczona, zmęczona i jeszcze raz zmęczona. No i nie wiem, gdzie zostawiłam głowę, może ktoś ma pojęcie gdzie??? Bo ja nie, ani zielonego, ani w ogóle żadnego ^^

Miesiąc do Świąt, półtora do matury i 2 godziny do... dzisiaj :) ;*

niedziela, 8 marca 2009

To był NAJLEPSZY Dzień Kobiet w moim życiu!!! :D

sobota, 7 marca 2009

Hands up, baby, hands up!

Kochany Emilsonie, czemu pierwsza część miałaby być na ndst??? A co do reszty, to wiesz, że masz we mnie wsparcie... ;* No i czekam wciąż na przyjazd mojego kochanego Rudzielca!!!

Od 7.00 rano na mieście - a to zakupy, a to załatwianie innych spraw... Już dzisiaj nie mam chęci nigdzie wychodzić, naprawdę, nogi mi już odpadają. Wczoraj wpadłam pod kosiarkę. Ledwie uszłam z życiem... Wkręciła mi włosy w ostrze, zostały tylko kępki kłaków xD Totalny hardcore.

No i nie mogę się doczekać jutra ^^

środa, 4 marca 2009

Mam teraz ciut więcej czasu, więc może ciut więcej uda mi się napisać. Jutro ciężki dzień - test z angola, praca klasowa z polaka, no i fakultety (też polski). Spać mi się chce, zaczęłam wypisywać słówka z angola i w międzyczasie tak zwanym podglądam TV. No i, oczywiście, jak to ja, wypożyczyłam wczoraj z biblioteki mnóstwo książek i pozaczynałam kilka, a nie wiem, kiedy będę je kończyć. Śmiesznie. No i bardzo bym chciała być teraz na lodowisku, bo dawno nie byłam, a poza tym jeszcze za mało umiem... ^^
No i poza tym jeszcze marzy mi się przepyszna alpejska Milka... mmm, chociaż kosteczkę, okruszynkę chociaż żeby móc posmakować, mmm... I takich pysznych Crunchipsów :F Ale to dopiero po Wielkiejnocy . Niestety - jak raz się złamię, to potem tym BARDZIEJ, WIĘCEJ, INTENSYWNIEJ będę jeść, jeść, jeść... A czasem to też procentów się chce, ale to tak samo jak ze słodyczami - po Świętach mogę iść się schlać w trupa, ale dopiero wtedy, nie wcześniej! A Mutter chciała mi ukrócić dzisiaj moje męki i kupić PRZEPYSZNĄ, mleczną czekoladę... Ale trzeba twardym być, a nie miętkim, o! Za jaką cenę ;(
Trzeba trochę rozruszać te stare gnaty i wziąć się do roboty. Nie będę robić prezentacji z Monty Pythonem, bo fundamentalna dla tejże [prezentacji] okazała się być niedostępna, nawet w Kruku jej nie dostali. Lipa. Trzeba będzie wymyślić coś innego.

Pozdrawiam gorrrąco Złamany Nadgarstek :)

Ach, i zapomniałam jeszcze o "Sonne" Rammstein ^^
Ile czasu można mieć zakwasy po dwóch godzinach poniedziałkowego wfu??? Nie wiem, ale mnie dalej bolą plecy, żebra i uda -.- No i jeszcze stopy mnie bolą, ale byłam dzisiaj u lekarza i dostałam skierowanie i coś mi z nimi zrobią i nie będą boleć.
Wszystko układa się w miarę dobrze, a nawet lepiej niż 'w miarę' :) Humor mam względnie (a nawet bezwzględnie) dobry, tylko nie mogę się wyspać. No, niech tylko weekend przyjdzie! Już ja Wam pokażę! ^^

A na dzisiaj NOFX jak najbardziej ^^

poniedziałek, 2 marca 2009

Dzisiaj odezwało się Dziecko Smutne. Ale dzisiaj może zostać. Musi trochę mnie przeżreć, zanim znów spokojnie będę mogła dalej iść. A żeby iść, to muszę najpierw wstać. A żeby wstać, to muszę najpierw tego chcieć. A żeby chcieć...
Wczoraj byłam świadkiem pobicia w parku. I znowu ta cholerna znieczulica, bo: szedł przede mną jakiś facet, patrzy się na całe zajście, patrzy i poszedł sobie dalej. A ja się wkurzyłam i zadzwoniłam na policję, bo nie pozwolę, żeby kolejny taki chodził sobie wolno. Jeden wystarczy.

Akcent pozytywny? Wygrałam 3 zety w zdrapkę, uczę śpiewać na gg, no i dialogi z religii:
A: Co trzeba?
Ja: Chyba List do Koryntian napisać.
A: Ta?
Ja: Nom. "Drodzy Koryntianie, co tam u Was słychać? P.S. Przyślijcie kakao, bo się skończyło.
A: A, i daktyla z pestką, bo mama ciasto chce zrobić" ^^


Ks.: To co mam wpisać do dziennika?
A (po cichu): Pieprzenie przez godzinę.



I czy Tobie serio nigdy uśmiech nie schodzi z twarzy??? :)

niedziela, 1 marca 2009

Dzisiaj również jest piękne słońce, ale w przeciwieństwie do wczoraj, dziś jeszcze nie wychyliłam nochala z domu. Szukam materiałów na prezentację i znalazłam książkę, która odpowiada mi pod wszelkimi możliwymi względami, ale jest niedostępna!!! ;( Zaraz mnie szlag trafi po prostu, arghhhh!

Spokojnie, wdech, wydech, wdech, wydech... zdechł :D




Dzisiaj Fall Out Boy, domowa pizza i jakiś spacerek :)

sobota, 28 lutego 2009

sonne.

Dzisiaj jest takie piękne słońce, że musiałam rzucić czapkę w kąt i wystawić moje lico ku niebu! :D Wiosny! - krzyczę - WIOSNY! Tylko tego mi teraz brakuje - słońca, zieleni, spacerów nad zalew, biegania, czytania w parku... No i pływania jeszcze, ale to dopiero w lato. Do tego przeraża mnie myśl, że mam iść na studia... Ja nie chcę być dorosła! Znaczy chcę, ale jeszcze nie teraz; i tak zawsze będzie we mnie siedziało dwoje dzieci - te wystraszone i 'straumatyzowane', ale też te dziko radosne, tak szczere w swojej dziecięcości... :) To Pierwsze czasem się odzywa, daje o sobie znać, ale szybko znika, gdy pojawia Drugie... a i Dorosły czasem się odzywa, coraz częściej daje o sobie znać i z taką też determinacją zostaje zagłuszany przez Jedno albo Drugie... Jednak w końcu wyjdzie na wolność i o Dzieciństwie pozostaną tylko mgliste wspomnienia i czytanie Schultza. No i sny - surrealne i tak pięknie nierzeczywiste. I tylko ich, tak prawdę powiedziawszy, nikt nie skradnie... :)

Pracowicie poznaję nowy miuzik i bardzo mie siem podoba :D

piątek, 27 lutego 2009

brrrrum bum bum.

Kostka mię boli jak diabli :( ale przejdzie, za jakiś czas. Dzisiaj żem zrobiła małą rundkę po mieście w celu odwiedzenia Div***e i złożenia reklamacji na cudowną, czerwoną torbę, w której zaczęła mi się odrywać rączka. Wyszło na to, że nie opłacałoby się jej zszywać, więc dostanę zwrot pieniążka. A szkoda, tylko dwa tygodnie się nią cieszyłam (ale kupię sobie nową i w tym samym sklepie ^^). Poza tym, nienajlepiej czułam się rano - jakoś tak słabo mi było i zbladłam jak ściana (dosłownie), więc przesiedziałam godzinę próbując w miarę dojść do siebie. Już po matmie mi się polepszyło. Nie, to nie była zasługa Cezarego, chociaż, jak powszechnie wiadomo, ma on NIEzwykle i NIEprzeciętnie NIEodparty urok xxD

Członkini zespołu DOwN-a (czyli ja :D) zrobiłam sobie dzisiaj drugą dziurę w chrząstce. Nie bolała tak, jak pierwsza, zresztą, lepiej się zagoi, bo kosmetyczkowe goiły mi siem długo i nieprzyjemnie.

No a H. ma złamany nadgarstek (tak wynika z jego opisu). Współczuję i pozdrawiam Cię serdecznie, Dziecię Wojny i Okopu :)



Piosenki na dzisiaj: Farben Lehre "Atomowe Zabawki" i System Of A Down "Aerials" (kocham!).

czwartek, 26 lutego 2009

Paluchy mi zmarzły jak wracałam do domu, bo na lodowisku nie było mi zimno. Dzień zapowiadał się kijowo, ale oto teraz, moi Drodzy, siedzę przed ekranem kompIutera i spisuję właśnie dla Was tę kronikę. Niech pozostanie ona dla potomnych, niech wiedzą, jacy wspaniali przodkowie żyli przed nimi, ha! Niech korzystają z dorobku! Albo nie - niech lepiej sami coś robią, bo z wikipedii to każdy sobie może :P
Kontynuując, łyżwy też zaczęły się kijowo, bo pożyczyłam od M. jej sprzęt w głębokim przekonaniu, że nie dość, że wyjdzie mi na tym taniej, to jeszcze, że będzie mi się lepiej w nich jeździło. G-prawda. No ale po zmarnowaniu pół godziny wypozyczyłam. No i potem szło w miarę lepiej :)
No i oczywiście soczyste i serdeczne podziękowania kieruję w stronę H., któremu się dziwię niemiłosiernie, że wytrzymał z taką kaleką i że jednak nie wyciągnął siekiery, bo ja bym siebie już dawno zaciukała ^^

środa, 25 lutego 2009

potrafimy ogień wzniecić

Spać się chce niemiłosiernie mimo zażytej już dawki kofeiny (czarna kawa bez cukru). Dzisiaj jest Środa Popielcowa - ważny jakże termin dla wierzących, do których, wprawdzie od niedawna, ale się zaliczam. Czyli środa postna :( ale ja już się najadłam ^^

Odrabiam z woku, całkiem ciekawą pracę domową nam zadała. Swoją drogą, zaczynam żałować, że nie zmieniłam tematu na prezentację z polaka, bo pr. dom. z woku uświadomiła mi, że jednak chyba łatwiej byłoby zrealizować temat dotyczący znaczenia tytułów :P Jakżem zrozpaczona, ach, jakżem strasznie zrozpaczona! Sromotna klęska moja uwydatni się podczas matury ustnej z ojczystego języka... WSTYD! SROM! HAŃBA! By tak rzec, życie lubi płatać okrutnie okrutne figle i podśmiewa się tam z nas, a co! A my jak te kukły albo jak Chochoł u Wyspiańskiego.

Jutro łyżwy :) Baju w raju.

sobota, 21 lutego 2009

jeszcze raz...?

Naprawdę nie mam ochoty nic pisać. Nie dzisiaj. I nie wiem, kiedy teraz napiszę.




.

piątek, 13 lutego 2009

13-tego wszystko zdarzyć się może.

Oooch, jakże mięśnie mnie bolą, jakże promieniuje ból ten od nóg aż po same plecy, ooo! Nie trzeba było tyle łazić po mieście i ot, nauczka! Chyba nerwica mi wraca - czuję się czasami masakrycznie, tak jak dzisiaj na przykład i nie wiem czemu... Nie mam aż takich poważnych powodów do stresu, więc czemuż to, och, czemuż się pałętasz po organizmie moim Ty wstrętna nerwico! Ja cię jeszcze, kochaneczko, 'zmietę' z ziemi powierzchni, mam na Ciebie haka :D Poza tym, to dzisiaj jest piątek trzynastego i, oczywiście, nie jest pechowy - prztyczek w nos wszystkim przesądnym, którzy swój los uzależniają od tego typu bzdur. Co ma, na przykład, taki czarny kot do naszego życia? Ot, przebiegł sobie - może do małych, które zostawiła (!) głodne i spragnione w jakimś tajemnym miejscu (ten niezawodny instynkt macierzyński!) albo szuka sobie tłustych i bardzo pożywnych, bogatych w różne ważne dla kota wartości odżywcze myszy, albo za potrzebą sobie kotek biegnie, bo ma swoje ulubione miejsce... A co ma, spytam jeszcze, piątek trzynastego? I czemu piątek a nie, na przykład, środa? I czemu akurat trzynastego, hm, hm, HM? Dowody proszę, dowody! I konkretne argumenty! A ja tymczasem pójdę przygotować strawę cielesną do pomieszczenia kuchennego, następnie przejdę do pomieszczenia 'spalnego' ^^ i przygotuję strawę kulturalną, zaś potem przemieszczę się w kierunku pomieszczenia łaziennego dokonać aktu higienicznego sabotażu. Stamtąd w stanie totalnej kapitulacji udam się ponownie do pomieszczenia 'spalnego', by zażyć odnowy w pudełku zwanym wyobraźnią (VIVAT HERBERT!!!).
Narka ^^

wtorek, 10 lutego 2009

aromatyczna sycylijska pomarańcza

A mi cały czas po głowie Ella Fitzgerald ze wspaniałym "Misty Blue". Kupiłam dzisiaj za 3 symboliczne złocisze piękny, czerwony kubek z krowami :D Po prostu nie mogłam się oprzeć, nawet jak się okazało, że to kubek dziecięcy ^^ No i herbatę o nazwie "Sycylijska Pomarańcza". Bardzo, ale to bardzo aromatyczna (mmm, jak mi teraz pachnie w pokoju :).

W piątek kulig klasowy, a jutro łyżwy, a potem Piwiarnia z Em.
Ty mój chodzący LOLu :D

poniedziałek, 9 lutego 2009

Eluana Englaro nie żyje.

To jest piękne i wzniosłe, no i szczerze mówiąc, niebywałe w czasach, gdy eutanazja i aborcja 'skracają' albo 'niwelują' cierpienie i ludzką odpowiedzialność za nie, że rząd włoski tak bardzo chciał uchronić tą kobietę od śmierci... Ludzie - nikt nie daje nam prawa decydować o życiu innych!!! Nikt mi nie wmówi, że to akt humanitaryzmu uśmiercić człowieka! Przyznaję się, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie cierpień tych ludzi, ale niektórzy potrafią cierpieć z godnością, a nie tchórzliwie wyczekiwać śmierci z czyichś rąk. A może Eluana chciała żyć, mimo, że była w stanie wegetatywnym? Ja Wam wszystki coś powiem - to cholerne wygodnictwo każe nam zabijać. Bo się przyzwyczailiśmy, że to, co niewygodne dla naszego własnego tyłka, możemy wyrzucić do śmieci, skutecznie 'zlikwidować' i więcej się tym nie przejmować. Znieczulica, jak pisał Różewicz. Cholerna Z-N-I-E-C-Z-U-L-I-C-A. A nie żaden akt humanitaryzmu, bo w zabijaniu nie ma żadnego humanitaryzmu. To tylko ładne słówko na opisanie czegoś, co tak naprawdę w sobie nie zawiera; na usprawiedliwienie swojego wygodnictwa.

Nie mam pojęcia, jak sama bym się zachowała, gdyby mnie dotknęło takie cierpienie, ale pewnie ofiarowałabym je Temu, Który we mnie Wierzy, mimo, że jestem tak słaba. Ale zdania nigdy nie zmienię - mord, to zawsze mord.

urazy głowy i inne takie.

Dzisiaj, oczywiście jakżeby inaczej, spóźniłam się na matmę. Pierwszy dzień po feriach i od razu spektakularnie rozpoczęty ^^ Zaniedługo położę się na jakąś godzinkę i zasnę, a potem zacznie się rzeźnia... Czas najwyższy, w końcu nikt za mnie się nie nauczy (z jednej strony szkoda, ale z drugiej jak najbardziej słusznie dobrze, że nie).
Mięśnie bolące, spać chcące.

No i nie cierpię, gdy ktoś nie jest konkretny w tym, co mówi lub robi. Strasznie mnie to denerwuje.

Em, czekam z niecierpliwością na nasze łyżwy :D :***

niedziela, 8 lutego 2009

Im więcej wiem, tym, tak naprawdę, wiem coraz mniej... Ale nie przeraża mnie to - wręcz przeciwnie: zachęca do kontynuacji, tworzenia pewnej ciągłości tego, co już kiedyś zaczęłam; jednak to nie może być taka zwyczajna, zrutynizowana ciągłość. Być może się taka wydaje, ale gdy spojrzy się głębiej, widzi się, że z każdym najmniejszym kroczkiem przynosi coś zupełnie nowego, świeży powiew ekscytacji, ulotnej, ale wspomnienie o niej daje ulgę i chęć do dalszego działania. Nie cierpię stagnacji, takiej bezsensownej, nudnej, bezczynnej; chyba, że narzuciłam sobie takową z jakiegoś ważnego powodu. Dlatego cieszę się na ten aktywny czas przedmaturalny (nauczę się pewnie więcej niż przez trzy lata bycia w ogólniaku ^^).
Latam po domu w dżinsach, czarnym t-shircie z Che Guevarą i narzuconej na to czerwonej koszuli. Niemodnie, ale bardzo wygodnie. Zresztą ci, którzy mnie znają wiedzą, że modę mam w... głębokim poważaniu ;)


Piosenka na dziś to "Misty Blue" Ella Fitzgerald.

sobota, 7 lutego 2009

your eyes are hunting me

Nie tylko oczy... Ciało, dusza, tamto wieczorne zwierzenie. Może kiedyś do Ciebie dołączę? Jako jeden z największych sukcesów. Prześladowco. Senny. No i trochę już mityczny...

Byłam wczoraj u E. Wcześniej byliśmy z Cieciem na łyżwach no i E. też się udało na to namówić :D Cieszyła się, że poszła na łyżwy z synem. Dzisiaj też mi się bardzo chce!!!
No i dzwonił K.K. Rozmawialiśmy ponad 15 minut. Spytałam się, czy nie będzie dużo płacił, w końcu dzwonił za granicę, ale wyszło na to, że tam wychodzi taniej niż w Polsce ^^ Uspokoił mnie, wyjasnił moje wątpliwości. Czekałam na ten telefon. Z nim potrafię o tym rozmawiać, bo wiem, że nie każdy by mi uwierzył. W skrócie: mam o siebie dbać. Wystarczy, że ja wiem, o co chodzi.

Dziękuję :)

czwartek, 5 lutego 2009

pospieszne jak dym i lotne jak cień.

Rozmowy o miłości, a raczej o zdolności do dawania. O marzeniach, nadziejach z nią związanych. O smutkach i radościach. O rozczarowaniach. O czekaniu. O tym, jak ją złapać; o tym, jak ją zatrzymać. O tym, jak ją rozwinąć. O tym, jak jej nie zgubić.
Zagalopowałam się troszkę. Mój Prince Charming czeka, ale nie wiem, na co. No i jest daleko. Za siedmioma górami, lasami, morzami...
Once time upon there was a little house near the forest where Martamentowa and Prince Charming lived.
Ciekawe, jaki będzie dalszy ciąg tej bajędy (bo ciężko jest mi używać słowa 'bajka' w odniesieniu do życia).

Dieta bogata w błonnik, potas, magnez, żelazo, białko, tłuszcze omega 3. Zero soli. Twórcze rozwijanie swoich możliwości. Skłonności do koloryzowania ^^"

...?

Żyjemy w znakach zapytania. Miałam iść dzisiaj z T. do Piwiarni, ale on nie może. Nic nie szkodzi, sama pójdę, muszę gdzieś wyjść, bo zwariuję... Jestem cholernie poddenerwowana ostatnio i niespokojna.
Nie chce mi gg załadować, nie mam pojęcia czemu. No i jadę jutro albo pojutrze do Sobolewa.

Motto na dziś: "Starman" David Bowie.

wtorek, 3 lutego 2009

...gwiazdy gasną.

Czuję się czasem jak kretynka. Doradzam w najlepsze i pocieszam pary, a sama nie potrafię nikogo sobie znaleźć. Będę starą frustratką, która będzie wydawać pieniądze na karmę dla 15 kotów, herbatę i biszkopciki (jak w Monty Pythonie). Chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu Seweryn Krajewski "Wielka Miłość". Fajna by taka była... Nie, 'fajna' to takie puste słowo. Może budująca? Energizująca? Nie wiem.
Mój Jeden Jedyny daleko. Zresztą, chyba nie ma szans na cokolwiek, nawet gdybyśmy się spotkali na studiach albo tak gdzieś. Cholerna idealistka. Muszę sobie znaleźć nowego Prince Charming. :P
Co jakiś czas w telewizji publicznej puszczają jakieś głupawe thrillery psychologiczne. W typowo amerykańskim domu typowo amerykańska niepełna rodzina (typowo amerykański ojciec z typowo amerykańską dwójką dzieci) wiedzie sobie typowo amerykański żywot, zapraszając do domu typowo amerykańskie frustratki z typowo amerykańskimi zaburzeniami typowo amerykańskiej osobowości... DOŚĆ! Po typowo amerykańsku: "Stop this nonsens, Henry!".
Smutno mi dziś...

poniedziałek, 2 lutego 2009

Pamiętam jeden taki dzień, gdy nauczyłam się pisać i bardzo chciałam prowadzić pamiętnik albo dziennik, bo czytałam dużo, że inne dziewczyny też prowadziły ten swoisty rodzaj korespondencji z samą sobą. Nie wiedziałam wtedy jeszcze na czym to polega, wiedziałam jedynie tyle, że na pisaniu, więc usiadłam w jakiś ładny, słoneczny dzień przy oknie i spisywałam wszystko, co się za nim działo. Potem prowadziłam pamiętnik mając lat 12, ale spaliłam go, jednak późniejszych już nie paliłam, mam je do dzisiaj :)

z tych króciutkich wskrzeszeń

Zimno mi! No a poza tym, to zrobiłam już plan prezentacji, teraz tylko muszę znaleźć źródła, z których będę korzystać, a przy tym temacie może być z nimi problem :/ No nic, jak zwykle jakoś sobie poradzę :D
Czekam dzisiaj z niecierpliwością na spotkanie z dawno niewidzianą twarzą. Stare dobre czasy, ech... No i oczywiście czekam, aż mój kochany Rudzielec przyjedzie w końcu z lajkonikowego miasta, gdzie po jakimś czasie hejnał mariacki może naprawdę obrzydnąć (tak mi się wydaje). W międzyczasie tzw. schną mi włosy, pachnące odżywką do częstego stosowania (do kupienia tylko w dobrych drogeriach :P). No i muszę coś z nimi zrobić - wiem, mogę się narazić na gniew nie tylko Boży, ale szlag mnie już trafia i chociaż trochę muszę je podkosić. Dalej skrycie i cicho marzę o jeżu, ale wiem, że wyglądałabym conajmniej dziwnie ('Przepraszam chłopcze, którędy na Chłodną?'), także ten akurat zamysł MUSI pozostać tylko i wyłącznie w sferze marzeń. Ech. CiENszkie RZycie.
Wiem, jestem nudna, ale zimno mi. Dostaję sygnały, że dzisiejsze spotkanie się chyba, niestety, nie uda. Szkoda. Czekam, czekam, nabieram wprawy w czekaniu, ale w czekaniu takim niecierpliwym, bo ja zawsze niecierpliwie czekam. Nie umiem cierpliwie, a cenię sobie tę umiejętność. Czekać cierpliwie, to czekać spokojnie, statecznie, z pewną dozą patetyzmu, a jednocześnie sceptyzmu. Pięknym jest umieć tak czekać, chciałabym; ale jestem na to zbyt roztrzepana :P
Odżywiam się zdrowo, pożywienie bogate w mikro- i makroelementy, błonnik, potas, żelazo. Przeciągów nie uniknę, ale noszę ciepłe skarpety, szalik i rękawiczki. Rozwijam się twórczo, śpiewam, nagrywam płyty i mam miliony fanów :D

niedziela, 1 lutego 2009

Śmiało mogę powiedzieć, że mieszkam tam, gdzie raki zimują (jeśli są one przystosowane do takiego klimatu i jeśli to lubią :P). Mo pożyczyła ode mnie rękawiczek i nie raczyła mi oddać, a odsetki rosną! A ja cierpię, mrożę się (Mrożka sobie odgrzewam ostatnio) i serce mi lodowacieje (kto to widział takie temperatury!!!). No bywa, niestety, takie RZycie.
Dzięki Bogu, zdrętwiałe palce nie przeszkadzają mi w pisaniu: w miarę wystukiwania każdego znaczka rozgrzewają jak herbatka z malinami :D O, zostawiam Was na poczet gorrrrącej herbatki z malinkami, mmm! Baju.
Pierwszy dzień od początku ferii, gdy mogę powiedzieć, że nawet się wyspałam :D Dzisiaj tak naprawdę sobie zdałam sprawę, że maturka za miesięcy w liczbie sztuk trzy, no i przydałoby się zrobić coś więcej niż dotychczas. Później może uda mi się jeszcze coś naskrobać.

sobota, 31 stycznia 2009

Witam dzisiaj. Jutro nie mogę witać, bo choć jest już w moim zamyśle, to jednak realnie jeszcze go nie ma. Niedługo odwiedzi nas A., doczekać się już nie mogę, ale poczekam :) Zaśmiewam się do rozpuku z "Teatrzyku Zielona Gęś" Gałczyńskiego i szukam inspiracji do prezentacji maturalnej. Chcąc, nie chcąc, muszę dzisiaj zrobić plan, a źrodła lubią mi uciekać. Poza tym, wczoraj znowu zmieniłam plany dotyczące studiów, no i w końcu nie mam pojęcia zielonego, ani tym bardziej jakiegokolwiek, co wybiorę. Na ostateczną wersję musicie poczekać, muszę ją jeszcze obrobić i do końca wygenerować.
Tak, ale nie do tego jednego, jedynego, niestety...

piątek, 30 stycznia 2009

nadziewam myśli na widelec

I wskrzeszam, rozpoczynam znów, zaczynam... Nie mogę po prostu egzystować bez pisaniny, w moim przypadku bardziej paplaniny drukowanej (niestety). No i znów nadziewam myśli na widelec, starannie je sortuję, oglądam dokładnie, sprawdzam zapach, drażnię delikatnie kubki smakowe... tak, ta myśl jest jak najbardziej przetwórcza i spożywcza. Mogę ją kontynuować, lekko się w niej zatracić, by najpierw powierzchownie, trochę tak znienacka liznąć, potem gwałtownie, bez pardonu rozbić ją na części pierwsze, pierwiastki, atomy, cząstki molekularne i inne tego typu chemiczydła; a gdy jest już 'skontynuowana' mogę spokojnie opublikować posta, przedtem sprawdzić jeszcze, czy mi chochlik w tekście nie namącił, ewentualnie wrzucić coś jeszcze świeższego, jeszcze ociekającego lepkim olśnieniem.
Mówię po prostu: "Witam!" :)