niedziela, 14 czerwca 2009

Pada deszcz, tak już było wczoraj... Chyba wszyscy znają tą piosenkę, więc nie muszę przypominać autora jej słów. Jest jak najbardziej aktualna na tą mokrą, szarą, no i niestety, czerwcową pogodę. Jakoś tak inaczej, nawet w serduchu, jak jest słońce. Cieplej nie tylko na zewnątrz. W sumie to nie mam nic przeciwko deszczowi, co więcej - lubię deszcz, bo jest ożywczy, wnosi świeżość, coś takiego rześkiego do otoczenia. Chemik powie, że mieszankę tlenu, ozonu i azotu (wybaczcie, jeśli się mylę), poeta, że to łzy Boga albo oczyszczenie, a ja mówię, że jest po prostu ożywczy. Chociaż fakt faktem, że jest też oczyszczający.
Znowu mam dziwne sny. Tak, jakby sam proces 'śnienia' znowu się we mnie obudził po długim okresie letargu. Wiem, brzmi conajmniej dziwnie - uśpiony sen, ale tak to chyba właśnie jest, bo bardzo długo, przez naprawdę dłuuuuuuuuuugi okres czasu nie śniło mi się prawie nic, a jeśli się śniło, to tego nie pamiętałam, zapominałam zaraz po obudzeniu. Teraz, w sensie od jakiegoś czasu śnię świadomie - pamiętam, co mi się śniło, bo to w jakiś pośredni sposób odnosi się do rzeczywistości. Zresztą, jak może się odnieść bezpośrednio? Fakt, jest odpowiedzią na pragnienia, dziwnie je komponuje, ale nie wywiera bezpośredniego nacisku na rzeczywistość, sposób zachowania się. Bezpośrednio nie, wpływa pośrednio, jednak skutecznie. Nie ulega wątpliwości jednak, że lubię te sny. Marna namiastka rzeczywistości, ale mam potem nad czym rozmyślać. Póki myślę, to jestem, prawda? A może nie? Może póki jestem, to myślę? Kwestia do rozważań.
A on...? Nie wiem sama. Raz jest w porządku, raz chyba sam do końca nie wie, co się dzieje.


Na dzisiaj Placebo "Sleeping With Ghosts" i "Passive Agressive".
Bo tak wyśniłam.

2 komentarze: