sobota, 31 stycznia 2009

Witam dzisiaj. Jutro nie mogę witać, bo choć jest już w moim zamyśle, to jednak realnie jeszcze go nie ma. Niedługo odwiedzi nas A., doczekać się już nie mogę, ale poczekam :) Zaśmiewam się do rozpuku z "Teatrzyku Zielona Gęś" Gałczyńskiego i szukam inspiracji do prezentacji maturalnej. Chcąc, nie chcąc, muszę dzisiaj zrobić plan, a źrodła lubią mi uciekać. Poza tym, wczoraj znowu zmieniłam plany dotyczące studiów, no i w końcu nie mam pojęcia zielonego, ani tym bardziej jakiegokolwiek, co wybiorę. Na ostateczną wersję musicie poczekać, muszę ją jeszcze obrobić i do końca wygenerować.
Tak, ale nie do tego jednego, jedynego, niestety...

piątek, 30 stycznia 2009

nadziewam myśli na widelec

I wskrzeszam, rozpoczynam znów, zaczynam... Nie mogę po prostu egzystować bez pisaniny, w moim przypadku bardziej paplaniny drukowanej (niestety). No i znów nadziewam myśli na widelec, starannie je sortuję, oglądam dokładnie, sprawdzam zapach, drażnię delikatnie kubki smakowe... tak, ta myśl jest jak najbardziej przetwórcza i spożywcza. Mogę ją kontynuować, lekko się w niej zatracić, by najpierw powierzchownie, trochę tak znienacka liznąć, potem gwałtownie, bez pardonu rozbić ją na części pierwsze, pierwiastki, atomy, cząstki molekularne i inne tego typu chemiczydła; a gdy jest już 'skontynuowana' mogę spokojnie opublikować posta, przedtem sprawdzić jeszcze, czy mi chochlik w tekście nie namącił, ewentualnie wrzucić coś jeszcze świeższego, jeszcze ociekającego lepkim olśnieniem.
Mówię po prostu: "Witam!" :)