niedziela, 30 grudnia 2012

Cha, Szefowa pozwoliła mi mieć lapka w pracy pod warunkiem robienia rzeczy niezbędnych i koniecznych, czyli właśnie pracy, jeśli powodów do pracy (tzn. klientów, dostawy, itp.) nie ma, to mogę się zając laptokiem. Ekstra! Inaczej tu można umrzeć z nudów...
Laptok nigdy jeszcze nie był tak czysty, jak jest od wczoraj. No, jeszcze jak go kupiłam :D

Rzeczy niewiele się zmieniło, a przynajmniej u mnie. Najważniejszą zmianę, z białego złota, noszę na paluchu ;)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Niby za 14 dni mają usunąć z fejsbusia moje konto trwale, no zobaczymy, naprawdę paskudnie się tam zrobiło, nie jestem w stanie już przetrawić tamtejszej głupoty, to nie na moje nerwy, siły i żołądek.

Nie widziałam Go już prawie miesiąc.

wtorek, 6 listopada 2012

Ulotnie.
Zanim otulę ciało kołdrą podrapię się po głowie i pomyślę o tym, co jeszcze tutaj robię.
...

niedziela, 4 listopada 2012

Dopiero co wyszedł, a już za Nim tęsknię.
Chyba czasem ma mnie dość, ja bym też miała na jego miejscu... Jakoś smutno mi ostatnio, jakiś Weltschmerz mię łapię. No i zwoje się prostują, jak czytam niektóre głupoty.
Ktoś bardzo bardzo mądry powiedział kiedyś, że absurdalnym jest, że przeciwko aborcji są ludzie, którzy już się urodzili.
Mówienie, że embrion nie jest człowiekiem to jakby powiedzieć, że się nie ma układu trawiennego, ale mieć zgagę i wzdęcia.
Ach, żale, żale...


Na dzisiaj RDJ2 "Ghostwriter".

niedziela, 28 października 2012

Och, zaczęłam słuchać dziwnej muzyki. Bardzo polubiłam utwory Willa Younga, niektóre aż ociekają słitaśnością, ale nie można nie docenić tego wokalu, nieważne, jaki słitaśny którykolwiek utwór by nie był.
Poza tym - świetna muzyka i ogólnie niezłe kompozycje. Mam przy tym niezły chillout. Pomijając fakt, że, nawet o tm nie wiedząc, większą część piosenek znam ;)

Co się stao...?



Tęsknię troszkę. Troszkę bardzo.

...napisała dzisiaj E. Cieszę się, że mimo takiej różnicy wieku się nieźle dogadujemy :)

Will Young na dzisiaj, odkrywam.

sobota, 27 października 2012

Straszny smutek zalewa mi dzisiaj duszę.
Gnom koniecznie chce, żebyśmy u nas poszły na Zaduszkowy Blues, a ja nie chcę narażać P. na 12-godzinną podróż... I nie wiem, co zrobić zbytnio. Z jednym i drugim rzadko się widzimy, i kicha kompletna, że muszę między nimi wybierać, to niesprawiedliwe.

Nie wiem, co pisać.

Salma zawiera w sobie cały spokój Naszego świata.


Dawno nie było nic na dzisiaj, dzisiaj jest ;) Will Young "I'm loosing myself (again)".

czwartek, 25 października 2012

Odżegnuję się od wizji świata,

którą proponuje mi sam świat. Jego rzeczywistość mi nie odpowiada, zresztą, nie tylko mi, ale nie mogę się wypowiadać za innych. Mój głos jest w tej chwili tym jedynym prawdziwym, bo to ja go wypowiadam i ja go uzasadniam. Brzmi trochę jak herezja, ale, tak prawdę powiedziawszy, jedynym prawdziwym głosem będzie każdy wypowiedziany przez jego właściciela. Gdyby tak odrzucić pewne filtry - telewizję, opinię innych, gazety, internet, slogany, reklamy, no słowem: wszelkie media, jestem ciekawa, jak brzmiałby ten jedyny prawdziwy głos. Jestem ciekawa, gdyby zapomnieć te wszystkie formuły, "dziękuję i przepraszam", "muszę to kupić", "jestem za nimi, popieram", czy bylibyśmy w stanie wyrzucić z siebie choćby jedno słowo, jeden wyraz, który prawdziwie obiektywnie oddaje naszą opinię.
Gdyby odrzucić filtry.
Najłatwiej jest wypowiadać się szczerze i obiektywnie dziecku, ono zna bardzo mało naszych przyzwyczajonych frazesów i haseł, nie jest jeszcze przesiąknięte ukierunkowanym myśleniem. Ale dzieci nikt nie bierze na poważnie, a to wielka szkoda. Myślą zbyt abstrakcyjnie według opinii świata. "Jeszcze nic nie rozumieją", a rozumieją więcej niż ścisły umysł z Harvardu. Jeszcze potrafią.

Czytałam ostatnio w pewnej gazecie artykuł o matce księdza Jerzego Popiełuszki. Prosta kobiecina, spracowana, zmęczona, ale głęboko wierząca. I szczerze Wam powiem, że bardziej trafia do mnie to, co ona mówi, niż niejeden wymędrkowany artykuł i przesycona skomplikowaną filozofią książka. Jej postrzeganie wydaje się być proste, ale nie wpadajmy w tą pułapkę, bo jej prawda jest jak uderzenie pioruna - nieskomplikowana w treści i mocna w aktualności.

"Niezawodną oznaką prawdy
jest prostota i jasność.
Kłamstwo zawsze bywa skomplikowane,
wymyślne i wielosłowne".

Lew Tołstoj

Zmieniłam się.

środa, 24 października 2012

Hah,

to chyba stanie się moim mottem: dawno tu nie pisałam. Co przysłowiowy "piąty" wpis w moich dziennikach się tak zaczyna. Że dawno mnie tu nie było. Moja klawiatura dawno nie była tutaj używana. Że dawno nie zostawiłam tutaj śladu jakiejkolwiek myśli.
Co mogę powiedzieć o tych zaledwie kilku wpisach z perspektywy dwóch, prawie trzech lat? To, że żałuję, że jest ich tak mało. Kiepsko się rozwinęłam w tej dziedzinie, prawie w ogóle. A zaczynałam już pisać różne zeszyty, różne blogi i ten jakoś wyjątkowo mi przypadł do gustu.
To tak tytułem wstępu.

Co się zmieniło? Nie wiem, czy to dobre, żeby postawić akurat to pytanie. Zakładanie z góry, że coś się zmieniło? Chyba takie przyzwyczajenie kulturowe. Zazwyczaj, gdy spotykamy kogoś dawno nie widzianego, kogoś, z kimś dawno nie rozmawialiśmy, pytamy go/ją o zmiany. Zakładamy, że coś się zmieniło. W tej chwili żyję w słodkim marazmie i, na szczęście, jak na razie nic się nie zmienia. A zmieniło się dużo.
Wszystko się zmieniło.

...z Wrednym już dawno nie jestem. Czuję się z tym dobrze i to nie dlatego, że jestem jakaś złośliwa, taka szczęśliwa mu na przekór, a skąd. Szczęśliwa jestem z przekonania. Wbrew powszechnej postawie społecznej, która za wszelką cenę stara się cierpienie odrzucić uważam, że to właśnie ono [cierpienie] to moje poczucie szczęścia ukształtowało. Nie umiałabym docenić tego, co mam, z kim jestem teraz, gdyby nie było cierpienia i ofiary z mojej, jak i z Jego strony... Nie śmiem twierdzić, że dzięki temu mamy sielsko i anielsko, o nie! W taką pułapkę nie wpadajmy, jestem niepoprawną idealistką, ale jak na taką osobę wyznaję jednak kult doświadczeń, które pokierowały życiem tak, a nie inaczej. Może tak miało być? Może  tak chciał Bóg? Nie mam zielonego pojęcia.

...pisać o uczuciach nie nazywając ich. Złapałam się na tym czytając swoje zapiski z okresu nastoletniego, gdy miałam 14, 16-19 lat. Jakoś tych uczuć nie potrafiłam opisać. Wszystko, co tam jest, brzmi tak bardzo banalnie. Boleśnie, ale niestety banalnie. A tamten ból przecież nie był banalny.
Jak to zwykłam pisać, bądź też mówić, dziwne to wszystko. Dziwne conajmniej.