środa, 29 lipca 2009

Mija kolejny tydzień, w którym próbuję, już prawie skutecznie, przyzwyczaić się do nieobecności. Mam teraz kłopoty natury materialnej, ale jak zwykle wybrnę, bo muszę ;) Dam radę. Jakoś.

Wczoraj wyszłam przewietrzyć mózgownicę. Szum wody jak zwykle pomógł oczyścić mi myśli i skierować je na, no, może nie nowe, ale takie 'odświeżone tory'. No i miałam łazić sama, ale wracając do domu spotkałam M. Może i lepiej, powspominałam sobie pewne miejsca i osobę, już bez bólu i łez. Już tak prawie obiektywnie... :) To chyba raczej dobrze o mnie świadczy, że potrafię mu wybaczyć, prawda??? Złość czasem wraca, przybiera na sile, ale mu wybaczam. Biblijne 77 razy. Tylko chciałabym jeszcze jedno, jedną, ale kolejną niespełnioną prośbę - chciałabym o tym wszystkim porozmawiać. Z nim.

No ale chyba nic z tego. Przynajmniej na razie. Przynajmniej nie jestem, ale tylko bywam, na niego zła.


Ufam. Przyszłości trochę się boję.

Pozdrowienia dla M. mieszkającego w Ł. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz